ŁKS Łódź przegrał u siebie z Górnikiem Wałbrzych 83:88 (13:19, 20:17, 31:25, 19:27).
Zespół Górnika pojechał na ten mecz bez swojego kapitana Andrzeja Nuemayera, który jest chory (ospa).
Świetne zawody rozegrał Andrzej Adamek, który oprócz tego, że był trzecim strzelcem drużyny (15 pkt - 1x3), to jeszcze najlepiej asystował (8) i najepiej zbierał (6).

Górnik: Glapiński 18, Marcin Sterenga 16, Adamek 15 (1x3), Nowicki 10, Józefowicz 9 (1x3), Maciej Sterenga 8 (2x3), Kozaczka 8, Dymarski 4, Kowalski 0.
ŁKS: Szczepaniak 28 (3x3), Gołuch 18 (4x3), Leśniak 10, Nowak 9 (1x3), Pacocha 8 (1x3), Danyuma 6, Rajkowski 4, Micielski 0, Goss 0, Balicki 0.

"Z kim jeśli nie z Górnikiem" mówił przed meczem trener ŁKS-u pytany czy jego podopieczni w końcu odniosą zwycięstwo. "Z kim jeśli nie z ŁKS-em" zastanawiali się kibice Górnika rozważając szanse naszej drużyny na odniesienie pierwszego wyjazdowego zwycięstwa w tym sezonie. W meczu dwóch drużyn z dołu tabeli więcej radości mieli ci drudzy.
Historyczny, bo pierwszy zwycięski na wyjeździe mecz rozpoczęła piątka inna niż ta, do której się przyzwyczailiśmy. Chorego Andrzeja Neumayera zastąpił Andrzej Adamek, a mało efektywnego w ostatnich spotkaniach Marcina Sterengę Jacek Dymarski. Na ławce pozostawało tylko pięciu graczy rezerwowych bowiem oprócz Neumayera nie było również Łukasza Siczka.
Mecz rozpoczął się od szybkiej akcji gospodarzy, którzy po celnym rzucie za trzy punkty objęli prowadzenie. Po krótkim okresie chaosu pierwsi poukładali grę goście, którzy po dobrze rozgrywanych akcjach w ataku i przy słabej dyspozycji rzutowej ŁKS-u Górnik zdobył trzynaście kolejnych punktów. Niecodzienna sytuacja miała miejsce, gdy na placu pojawił się Marcin Kowalski. Okazało się, że rozgrywający Górnika występuje co prawda w niebieskiej, niemniej zupełnie innej koszulce niż reszta naszych graczy. Niestety, w połowie tej części gry Marcin doznał skręcenia kostki i musiał opuścić parkiet, na którym się już nie pojawił. Najprawdopodobniej nie zagra również w najbliższym meczu ze Zniczem. Druga część tej kwarty toczyła się pod znakiem wyrównanej gry i skończyła się sześciopunktowym prowadzeniem wałbrzyszan.
Początek drugiej odsłony należał do gospodarzy, którzy po siedmiu punktach z rzędu objęli prowadzenie 20:19. Od tego momentu toczyła się wyrównana walka. ŁKS zdobywał punkty po błędach Górnika w kryciu, natomiast nasi głównie z akcji podkoszowych. Skuteczniejszy w końcówce okazał się Górnik i to wałbrzyszanie schodzili na przerwę z trzypunktowym prowadzeniem.
Atmosfera w szatni Górnika podczas przerwy musiała być bardzo gorąca, o czym może świadczyć dość ostra wymiana zdań między Bartłomiejem Józefowiczem a Maciejem Sterengą w drodze na drugą połowę spotkania. Na połowę tą nie wyszedł już Marcin Kowalski, a w rozgrzewce nie brał również udziału Adrian Stochniałek. Tak więc Górnik drugą połowę zaczynał w składzie zredukowanym do ośmiu graczy.
Trzecia kwarta rozpoczęła się ponownie od punktów ŁKS-u i czwartego faulu kapitana, a zarazem trenera Górnika Andrzeja Adamka. Co gorsza, wałbrzyszanie wyraźnie gubili się w obronie, czego efektem byli pozostawieni na obwodzie skrzydłowi ŁKS-u, którzy raz po raz trafiali za trzy punkty. Na szczęście wałbrzyszanie utrzymywali dystans dobrą grą pod koszem, choć niemiłosiernie pudłowali z linii rzutów wolnych. Wynikiem tego było trzypunktowe prowadzenie miejscowych po 30 minutach gry.
Pierwsze punkty w czwartej kwarcie, tradycyjnie już, zdobyli gospodarze. W pewnym momencie prowadzili oni nawet siedmioma punktami - 78:71. Na szczęście Górnik zagęścił obronę, czego efektem były piąte przewinienia dwóch wysokich graczy ŁKS-u Leśniaka i Nowaka. Zastosowany przez gości pressing przyniósł zamierzony efekt i wałbrzyszanie stopniowo zmniejszali dystans. Po trójce Macieja Sterengi na dwie minuty przed końcem meczu ŁKS prowadził już tylko 1 punktem. Kolejne dobre akcje w obronie, skuteczna gra w ataku i wreszcie celne rzuty wolne Glapińskiego i Adamka wyprowadziły Górnika na kilkupunktowe prowadzenie. Na minutę i piętnaście sekund przed końcem za piąte przewinienie parkiet musiał opuścić Błażej Nowicki, grający wyjątkowo z numerem czwartym. To samo na trzydzieści sekund przed zakończeniem meczu spotkało Roberta Kozaczkę. Nie miało to jednak wpływu na dobrą dyspozycję Górnika w końcówce i tak długo oczekiwane zwycięstwo na wyjeździe stało się faktem, czego świadkami byli niżej podpisani.

Katarzyna Bukała
Sławomir Skonieczny


13.kolejka:
MKK Pyra Poznań - Kager Gdynia 67:82
Siarka Tarnobrzeg - Alba-Elcho 89:72
TYTAN Częstochowa - Stal Stalowa Wola 96:78
Znicz Jarosław - AZS Radom 73:71
Kotwica Kołobrzeg - Zastal Zielona Góra 89:74
Polpak Świecie - Sokół Łańcut 66:68
Basket Kwidzyn - Spójnia Stargard

<-- Cofnij