walbrzych.dlawas.info - W meczu na szczycie Suzuki 1 Ligi Górnik Trans.eu Wałbrzych przegrał u siebie z Rawlplugiem Sokołem Łańcut 85:91 i stracił szanse na pierwsze miejsce w tabeli po sezonie zasadniczym. Spotkanie oglądała rekordowa w tym sezonie liczba kibiców, którym w pojawieniu się na hali nie przeszkodził środek tygodnia.
W niedzielę, 3 kwietnia Górnik zakończy rundę zasadniczą wyjazdowym meczem z GKS-em Tychy. W kolejny weekend z kolei pauzuje. 10 kwietnia biało-niebiescy rozegrają jednak mecz charytatywny „Make Basketball, Not War”, gdzie będzie prowadzona zbiórka środków dla uchodźców z Ukrainy. To spotkanie o godz. 18:30 w Aqua Zdroju.
(23-8) Górnik Trans.eu Wałbrzych – (24-6) Rawlplug Sokół Łańcut 85:91
Górnik: Dymała 16, Niedźwiedzki 16 (10zb.), Jakóbczyk 13 (1x3), Pabian 12 (2x3), Durski 8 (2x3), Malesa 8, Cechniak 6, Kruszczyński 4, Ratajczak 2, Zywert 0.
Sokół: Nowakowski 19, Pisarczyk 15, Szczypiński 12, Struski 10, Załucki 10, Bręk 9, Wrona 9, Czerwonka 3, Lis 2, Kulikowski 2.
Spotkanie Górnika z Sokołem było absolutnym hitem kolejki. Ewentualne zwycięstwo biało-niebieskich przedłużało ich szanse na zajęcie pierwszego miejsca w tabeli po sezonie zasadniczym, wygrana różnicą dwudziestu sześciu „oczek” z kolei już po tym meczu dawała wałbrzyszanom fotel lidera.
„Jedynka” po sezonie zasadniczym wiąże się z przywilejem przewagi własnego parkietu w ewentualnym piątym meczu na każdym etapie play-off. O tym jak niebagatelne to ma znaczenie, przekonaliśmy się w ubiegłych rozgrywkach. Wtedy Górnicy zajęli 2. miejsce i w zaciętej finałowej serii play-off z Czarnymi Słupsk decydujący mecz o awansie do Energa Basket Ligi musieli zagrać na gorącym terenie rywala. Stało się tak, bo to Czarni byli rozstawieni z pierwszym numerem. Kto wie, jakby potoczyła się tamta seria, gdyby ostatni pojedynek odbył się w Aqua Zdroju.
Sokół pod Chełmiec zawitał po wyjazdowej porażce z GKS-em Tychy 78:88. Tamto niepowodzenie przerwało serię sześciu kolejnych zwycięstw ekipy z Podkarpacia. W Tychach łańcucianie rzucali poniżej swoich średnich, ale zagrali bez swojego lidera, rozgrywającego Marcina Nowakowskiego, który pauzował za otrzymanie trzech przewinień technicznych. W sześciu wcześniejszych meczach Nowakowski, najlepszy asystujący całej ligi, udanie kreował kolegów na obwodzie – Sokół w tym czasie trafiał co najmniej jedenaście rzutów za trzy w meczu!
Powrót Nowakowskiego do składu oznaczał problemy Górnika. Do szatni goście schodzili już z siedmioma celnymi „trójkami”, trafiając 54 proc. rzutów z gry. Nasi zatrzymali się na ledwie 37 proc. skuteczności, ale co gorsza nie dzielili się piłką, notując ledwie trzy asysty. Sokół po dwudziestu minutach prowadził 46:34.
W drugiej połowie biało-niebiescy starali się odrabiać straty, ale wciąż mieli problemy z kreowaniem akcji. Dolegliwości związane z pachwiną sprawiły, że na parkiecie nie oglądaliśmy już Kamila Zywerta, bardzo dobrego obrońcy, dodatkowo odpowiedzialnego za budowanie akcji w ofensywie. Pod jego nieobecność długie minuty z przymusu w roli playmakera spędzał Krzysztof Jakóbczyk, kojarzony raczej z pozycją rzucającego.
W połowie czwartej kwarty goście mieli kłopoty z przewinieniami, co spowodowało, że Górnik zbliżył się na 74:78. Po chwili Mateusz Bręk trafił za trzy, choć gospodarze mogli szybko odpowiedzieć. Niestety dla nich, Dymała i Hubert Kruszczyński spudłowali zza łuku z otwartych pozycji. W całym meczu podopieczni Łukasza Grudniewskiego trafili ledwie 5 z 23 prób dystansu. Dla Sokoła oddawanie rzutów z obwodu w kierunku twardych, nieprzyjemnych obręczy w Aqua Zdroju było jak kolejny dzień w biurze, bo aż 14 takich prób znalazło drogę do kosza. „Mój zespół zagrał konsekwentnie, mądrze. W pełni kontrolowaliśmy wypracowaną w pierwszej połowie przewagę. Trochę krwi napsuł nam Marcin Dymała, z którym nie do końca potrafiliśmy sobie poradzić. Pozostali gracze za to zostali zatrzymani na mniejszych zdobyczach punktowych niż zwykle” – powiedział po meczu Dariusz Kaszowski, trener Sokoła.
Zapytaliśmy trenera Grudniewskiego, czy rekord frekwencji na trybunach, masa kibiców, to dla jego zespołu bardziej motywacja do lepszej gry, czy wywieranie presji: „To nas motywuje. Nie możemy doczekać się gry w play-off. Zajmiemy drugie lub trzecie miejsce przed tą fazą, a nasi kibice będą w niej naszym szóstym zawodnikiem. Nie ma mowy o presji, ona już była. Zdrowie Kamila Zywerta jest dla nas kluczowe. To nasz pierwszy rozgrywający, do którego mam olbrzymie zaufanie. Z nim na parkiecie nasza gra wygląda zupełnie inaczej. Teraz to nie jest etap sezonu by ryzykować jego zdrowie”. Rzeczywiście, wałbrzyszanie z bilansem 23-8 plasują się na drugim miejscu. Jeżeli jednak przegrają w Tychach, a Sensation Kotwica Kołobrzeg wygra w Łańcucie i u siebie z tyszanami, to przeskoczy nasz zespół w tabeli.
W pełnym wymiarze czasowym w akcji oglądaliśmy za to wysokich Górnika. Przed meczem Piotr Niedźwiedzki odebrał nawet zegarek od sponsora rozgrywek, czyli nagrodę za zdobycie tytułu MVP Lutego Suzuki 1 Ligi. Atletyczny zespół gości nie zamierzał jednak pozostawiać wiele pola do manewru dla gospodarzy: „Powiedziałem w szatni chłopakom, że jeżeli wygramy zbiórkę, to mamy duże szanse na zwycięstwo. Ostatecznie wyszliśmy w tym elemencie praktycznie na remis, ale dziewięć zbiórek zanotował chociażby Mateusz Szczypiński, grający na pozycji obwodowej. Chciałbym podkreślić, że w Wałbrzychu bardzo fajnie się gra. Atmosfera w Aqua Zdroju sprawia, że była to olbrzymia przyjemność. Cieszymy się z pierwszego miejsca, ale prawdziwa rywalizacja rozpocznie się już niedługo, w play-off” – dodał na konferencji prasowej wspomniany Nowakowski. W 2019 roku ten gracz poprowadził do awansu do ekstraklasy Astorię Bydgoszcz, gdy ta w finale ograła Śląska Wrocław. Zapytaliśmy Marcina, która drużyna jest mocniejsza: Astoria z 2019 roku, czy obecna ekipa Sokoła: „Ciekawe pytanie. Tamten zespół był zbudowany inaczej. Graliśmy więcej pod kosz, mieliśmy Kubę Dłuskiego, który grał świetnie tyłem do obręczy, był Łukasz Frąckiewicz, kolejny z wysokich. W Sokole przeważa zespołowość, atak rozkłada się na więcej graczy. Dzisiaj wyszło nas na boisko dziesięciu, każdy coś wniósł do gry. Jeżeli utrzymamy chemię w zespole i rotację, to będziemy bardzo groźni”.
Skutecznością z linii rzutów wolnych nie grożą z kolei wałbrzyscy koszykarze, notując w środę kiepską selekcję (12/21), co jest niemal kopią dyspozycji z meczu we Wrocławiu, przeciwko TBS Śląskowi II.
<-- Cofnij