|
Newsy
<-- Cofnij
Felieton: Mój Górnik - Mój pierwszy raz/ 2011-10-14 13:47:13 / Marcin Durczak /
Grażyna Kulesza Szypulska - Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam w akcji koszykarzy Górnika? Żebym to ja pamiętała....Ale w mej pamięci utkwiło kilka szczegółów z zamierzchłych czasów. Tato Mirosław, działacz piłkarski, zimą zabierał mnie na „kosza”. Z ulicy Ogińskiego na Plac Teatralny szliśmy pieszo przez park Sobieskiego. Do hali wchodziło się wejściem od strony teatru. Bilety sprzedawano przez zakratowane okno. My biletów nie kupowaliśmy – wejście darmowe, przywilej działaczy. W środku po jednej ze stron znajdowało się prywatne mieszkanie gospodarzy hali. Były tam też szatnie dla zawodników. I wreszcie wejście na halę. Ha, ha, ładnie powiedziane – hala. W rzeczywistości była to zwykła sala gimnastyczna, obstawiona ławeczkami, na której siadywali kibice. Do dziś pamiętam słowa taty „Schowaj nóżki”. Nóżki trzeba było schować pod ławeczkę, gdyż wystawione mogły skrzywdzić zawodnika – po prostu mógł na boisku paść jak długi. Jednym za najczęściej wykonywanych sędziowskich gestów było wskazywanie kibicom, aby zdjęli stopy z linii bocznych boiska. Po wielu latach pewien warszawianin, któremu przytrafiło się zagrać w sali Górnika, gotów był przysiąc, że jakiś kibic nogę mu podstawił. Oczywiście winę wzięłam na siebie, nie posłuchałam ojca i nie schowałam nóżek.
Aha, jeszcze ważne miejsce. W końcowej części boiska (naprzeciwko wejścia) była tablica wyników, chyba z drewna, z haczykami na cyfry. Wymianą cyfr, czyli aktualizacją wyniku meczu zajmowali się trochę starsi ode mnie ludzie. Zegara oczywiście nie było. Czas mierzono stoperem przy stoliku sędziowskim.
W takiej oto hali-sali Górnik wywalczył awans do I ligi. Już wówczas na Ratuszowej wybudowana była duża i nowoczesna hala sportowa. I nie było wyjścia. Pierwszoligowy Górnik nie mógł grać w warunkach typowych dla kosza amatorskiego. Dziś sprawy warunków rozgrywania meczy regulują przepisy. Jak było wówczas? Nie wiem. W każdym razie na teren obiektu przy Teatralnym wkroczyła ekipa remontowo-budowlana, a nasi sezon rozpoczęli na Ratuszowej.
Kiedy budowa-remont dobiegł końca, nieoczekiwanie zarząd Górnika zaproponował mojej rodzinie prowadzenie szatni dla kibiców w wyremontowanej hali. Rodzina umowę stosowną podpisała i udała się na pierwszy mecz, towarzyski rzecz jasna, z okazji oddania obiektu do użytku. Było to trzeciego lutego 1971 roku. Poszliśmy oczywiście pieszo utartym szlakiem, weszliśmy jak poprzednio – wejściem od teatru, ale potem czekała na nas niespodzianka. W dawnej sali gimnastycznej pojawiła się widownia, po prostu dobudowano ją. Jakże wydawała się wielka! A była to jedynie część widowni, która jest dzisiaj. Nie koniec niespodzianek. Przeszliśmy obok nowych szatni dla zawodników i znaleźliśmy się w szatni dla kibiców. Tu również znalazło się dla nich nowe wejście. Duże jasne okna sprawiały, iż było jasno i czysto. (Dlaczego je zamurowano?)
Mnie szybko przegoniono z szatni. Usiadłam więc w pierwszym rzędzie ławek, takim z napisem „zarezerwowane” i czekałam. A tu kolejna niespodzianka – prawdziwy zegar i tablica wyników na autentyczny prąd! Z kolorowymi światełkami! Ludzie przychodzili i siadali na ławkach. Szatnia kibiców zapełniała się. Aż wreszcie coś zaczęło się dziać na boisku. Od strony starego wejścia, ze starej szatni wyszła na rozgrzewkę drużyna Górnika, z nowej – Śląska Wrocław. I długo jeszcze Górnik korzystał ze starej szatni....Przywiązanie? Szatnia szczęścia?
Nasi rozlokowali się tuż przede mną. Od zawodników dzieliła mnie tylko niewielka, metalowa barierka. Podczas meczu widziałam spocone twarze koszykarzy, czułam szybkie oddechy, słyszałam wskazówki trenera. Mecz rozgrywał się tuż przy mnie. Brali w nim udział: przystojny blondyn Mieczysław Zenfler, ówczesny kapitan zespołu Janusz Krzesiak, mój sąsiad z podwórka Poldek Podstawczyński, niezwykle waleczny Witek Domaradzki, rudowłosy Adam Dąbrowski, młodziutki i szczuplutki Staszek Ignaczak, dwóch ciemnowłosych Jacek Grodecki i Edmund Czerwiński oraz Ryszard Białowąs rodem ze ...Śląska Wrocław.
I to był tak na serio mój pierwszy raz, to była miłość od pierwszego wejrzenia, która trwa już czterdzieści lat.
Jaki był wynik tamtego towarzyskiego meczu? Nie pamiętam. Najważniejsze, że Górnik wygrał, a ja rozpoczęłam nowy rozdział w swoim życiu.
Z tamtych lat pozostał mi artykuł z Trybuny Wałbrzyskiej podsumowujący pierwszy sezon Górnika oraz otrzymana w prezencie, od mieszkającego w Zdzieszowicach innego kibica Górnika - Leszka Ludwiczaka, pocztówka z 1969 roku z autografami naszych. Czyje autografy widnieją na pocztówce? Zabawmy się w odszyfrowywanie historii! Czekam na wieści!
<-- Cofnij
Publikowane na tym serwisie komentarze są tylko i wyłącznie osobistymi opiniami użytkowników.
Serwis nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za ich treść.
Użytkownik jest świadomy, iż w komentarzach nie może znaleźć się treść zabroniona przez prawo. stary zgred 2011.10.21 02:33:54 IP: 81.235.137.197
| panie SZtyrlitz Pan to taki ciekawski i wszystko by chcial sie od razu dowiedziec ! Troche cierpliwosci i wszystko bedzie jasne i przejrzyste.Moja wdowa Przytulinska wrozy z kart i dloni,Jak komus przepowie to wszyscy w to wierza troszke, musze powiedziec kobieta moja bardzo dokladnie przepowiada wyniki a nawet te planowane przegrane.Coz chlopcy buduja sswojeprzyszlosci.CD nastapi | gks 2011.10.19 17:40:13 IP: 91.192.88.17
| To też wielki sportowiec z mego dzieciństwa... http://sport.wp.pl/kat,1762,title,Adam-Galant-zapomniany-fenomen,wid,13905533,wiadomosc.html | Blady 2011.10.17 22:58:40 IP: 62.141.208.173
| wywiad z Teodorem Mołłowem :
http://www.polskikosz.pl/news/103599/t__mollow__prezes_bachanski_nie_zadzwoni.html | styrlitz 2011.10.17 14:49:02 IP: 83.4.153.201
| Sigimund-Zygmunt Ty lepiej napisz co Ty jarasz???? | sigismund 2011.10.17 07:10:29 IP: 81.235.137.197
| Takiej romantycznosci dawka do pöplakania dawno niegoscila na tych stronach.Ta Piekna Kobieta napisala caly bukiet dawnych wspomnien.My tzn ci starsi Kibice przezylismy autentyczna sportowa przygode w wymiarze niosiagalnym w czasach tarazniejszych.Tam grali Nasi chlopcy z pod reki Staszka i Hani Rytkow.Pieniedzy nie bylo jak dzisiaj ale byl autentyczny basket.Szanowni Kibice niech sobie popatrza w kartki historii polskiej koszykowki lat 70 tych.Tam Polska Reprezentacja walczyla o medale na rynku swiatowym.Rysiu Bialowas pojechal na Olimpiade w Monachium wlasnie po ograniu sie w KS Gornik u Staszka R. To byla Super Druzyna.Slask.Wybrzeze,Wisla,Lech,Legia.AZS WArszawa a w nich Gwiazdy europejskiej klasy.W tamtych czasach zaciezni z USA niewystepowali.To nasi Polscy zawodnicy tworzyli te wspaniale Wyniki.Pan Mistrz Zagorski rowniez szkolny kolega Staszka Rytko wyczarowywal Wyniki o ktorych obecnie nawet pomarzyc realnie nie mozna.Zachwascila Byla dorobkiewiczoska Komucha Polski Basket.Popatrzcie jak zeszli na dol Litwini dzieki Jankes Boy,Te wiatry w pustej kasie Gornika to wlasnie zasluga Ludwiczuk and Company.Pyszalkowate Facjaty do reklamowych zdjec zastapily skromnych autentycznych nieliczacych czasu ani pieniedzy Ludzi z sercem do koszykowki.Taktyka wypalonej ziemi dala wyniki dnia dzisiejszego. Ale zaczyna sie na Masarkiej Nowo Stara ERA.Wlasni zawodnicy,zatroskani Rodzice.To dobry Poczatek! P.S. Stara czesc Masarskiej to nie dawna sala gimnastyczna a czesc miejskie rzezni!Tam w pierwszej kolejnosci dostawalo miesko czerwono armiejskie wojsko ktore w braterskich celach stacjonowalo niedaleko Swidnicy.Apetyt mieli dobry wiec troche tego towaru brakowalo dla koczujacych nocami pod ustrojstwem z chwytem reklamowym MIESO.Poranna zgadywanka pod tymi sklepami mialo znane zawolanie: Rzuca cos prosze Pani Dzisiaj do Sklepu czy nie.Panie Kierowniczki z wladczym spojrzeniem ogarnialy kolejkowiczow i zacieraly raczki oblozone brylantowo-rubinowymi kastetami.Hjartlig halsning for Den fina Damen.En vacker blomma till.POK POK.Sigismund
| dh 2011.10.15 14:29:10 IP: 156.17.165.77
| Super artykuł. Ja dokładnie pierwszego meczu nie pamiętam ale wiem, że to było w OSiRze jakos w 1998, może 1999 roku gdy miałem 9-10 lat. Lepiej pamiętam MP juniorów starszych, gdy nasi zdobyli srebro, przegrywając jedynie z Treflem Sopot z Filipem Dylewiczem i Pawłem Kowalczukiem w składzie. Był to rok 2000 - czas gdy w Górniku grali Kapuściński, Nowomiejski, Harasimów, młody Łabiak i... młodziutki Glapiński z dredami :) ; od ducha: mam podobne wspomnienia :) wczesniej na meczach tez bywalem (chocby 4 miejsce polskiej Sniezki, ale jakos ulotnie ten okres jeszcze pamietam). Od czasow dredow Glapy juz na biezaco hehe
| korn 2011.10.15 04:10:03 IP: 68.45.183.63
| Swietne te opisy "od kuchni";) Ja tez nigdy nie zapomne tego "pierwszego" w sezonie 1992/1993 z Aspro (Gwardia) Wroclaw i wygrana Gornika 5 pkt;) Tez wtedy siedzialem "na parkiecie" kolo lawki... tych z Wroclawia he he to byly czasy :) | starszy kibic 2011.10.14 15:39:02 IP: 87.105.201.182
| swietnie sie to czyta!! |
|