Newsy
Porażka z ŁKSem/ 2011-02-09 20:22:02 / Marcin Durczak /
Po fatalnej pierwszej kwarcie koszykarze Górnika Wałbrzych przegrali u siebie z ŁKSem Łódź 72:84 (8:24, 18:23, 22:18, 24:19). rozgrywki.pzkosz.pl - Wałbrzyszanie wystąpili w tym meczu z jednym tylko rozgrywającym. Z powodu choroby nie mógł zagrać bowiem Jakub Kietliński. Zagrał za to kontuzjowany do niedawna Marcin Starenga, który okazał się najlepszym strzelcem Górnika i najwartościowszym graczem 22 kolejki. Na spotkaniu pojawił się Radosław Czerniak - trener, który z Górnikiem awansował i grał w ekstraklasie. Później prowadził w I lidze łodzian. Pytany przed meczem o swoje sympatie do którejś z drużyn, odparł, że obie drużyny traktuje jak swoje. Po meczu jednak nie odmówił komentarza. - Siła obu drużyn nie jest równa - oceniał wydarzenia na parkiecie. - Widać było, że zespół ŁKS-u dysponuje większą siłą i podkoszową i obwodową, co uwidoczniło się zwłaszcza w pierwszej kwarcie która zadecydowała praktycznie o całym meczu. Pytany o postawę wałbrzyszan, dodał: - Ci chłopcy starają się, grają jak mogą, a że mogą tylko tyle, ile było widać to mecz się skończył tak, jak się skończył. Trudno nie zgodzić się z Czerniakiem. Po raz kolejny w tym roku w meczu rozgrywanym w Wałbrzychu Górnik nie potrafił zdobyć w pierwszej kwarcie dwucyfrowego wyniku. Dlatego też po pierwszej kwarcie prowadzili goście 24:8. W ataku pozycyjnym przyjezdni znakomicie dzielili się piłką i grając zdecydowanie szybciej od gospodarzy wypracowywali sobie czyste pozycje rzutowe, które bezlitośnie wykorzystywali. W efekcie trafili czterokrotnie za trzy punkty, a po wybronionych akcjach wyprowadzali szybkie ataki zakończone łatwą zdobyczą punktową. I choć w 2 minucie 4:3 prowadzili wałbrzyszanie, to opisany rozwój wydarzeń spowodował, że w 6 minucie było 4:17, a pierwszą część meczu łodzianie wygrali szesnastoma oczkami. - Byliśmy bardzo skoncentrowani, bo Górnik jest drużyną nieobliczalną – skomentował początek zawodów Piotr Zych. - Na własnym parkiecie wałbrzyszanie mogą z każdym przegrać i mogą z każdym wygrać, w związku z tym byliśmy bardzo zdeterminowani, żeby w ten mecz wejść bardzo dobrze. Udało się trafić kilka rzutów za trzy i do przerwy zbudować bardzo wyraźną przewagę – cieszył się szkoleniowiec ŁKS-u. I faktycznie. Przewagę z pierwszej części łodzianie jeszcze powiększyli w drugiej kwarcie, gdy po rzutach z dystansu Bartłomieja Szczepaniaka i Piotra Trepki oraz punktach z kontry Krzysztofa Morawca ŁKS w 14 minucie prowadził 34:10. - Wydaje mi się, że to jest po prostu złe wejście w mecz – tłumaczył po meczu postawę swojej drużyny w pierwszych czternastu minutach Marcin Sterenga. – Nie wiem w czym tkwi przyczyna. Być może w rozgrzewce, być może w przygotowaniu mentalnym. Potrzebujemy impulsu, który jest zapalnikiem powodującym, że zaczynamy żyć meczem – mówił kapitan Górnika. I ten impuls pojawił się w 14 minucie. Wtedy to przebudzili się gospodarze, którzy w końcu zaczęli trafiać. Mecz się wyrównał, ale nieco skuteczniejsi byli wałbrzyszanie. Po serii punktowej Marcina Sterengi strata miejscowych wynosiła tylko piętnaście punktów (26:41 w 39 minucie). Do końca tej kwarty Górnik jednak nie powiększył już swojej zdobyczy, goście dołożyli do swojego dorobku sześć punktów i do przerwy prowadzili 47:26. Po zmianie stron lepiej radzili sobie goście, którzy w 24 minucie osiągnęli swoje najwyższe prowadzenie w meczu – 56:30. Później do odrabiania strat zabrali się gospodarze, którzy głównie dzięki znakomitej grze w tym okresie Marcina Sterengi z minuty na minutę zmniejszali przewagę ŁKS-u i po trzydziestu minutach wynik brzmiał 48:65 dla gości. - Nie zgodzę się, że zagrałem dobry mecz – mówił po spotkaniu najskuteczniejszy zawodnik Górnika. - Do optymalnej formy jeszcze mi daleko, mam nadzieję, że to nastąpi w najbliższych meczach. Jeszcze mam opuchliznę na stawie skokowym, która nie chce zejść no i cały czas gram z lekkim bólem. Starałemm się bardzo grać jak najlepiej, do tego koledzy grali bardzo dobrze i obsługiwali mnie podaniami, które udało mi się zamieniać na punkty – opowiadał Sterenga. Przerwa miedzy trzecią i czwartą kwartą wpłynęła jednak demobilizująco na miejscowych, co skrzętnie wykorzystali łodzianie. Dwa wolne wykorzystał Trepka, za trzy trafili Dariusz Kalinowski i Filip Kenig i w 31 minucie przewaga urosła do dwudziestu pięciu punktów (48:73). Wałbrzyszanie się jednak nie poddawali i mozolnie zaczęli zmniejszać straty. Pomogły im w tym na pewno zmiany, których dokonał trener ŁKS-u wpuszczając rezerwowych. Niemniej jednak Górnik zaczął grać skuteczniej i w ataku i w obronie i ze stanu 53:77 w 34 minucie doprowadził do wyniku 65:77 w minucie 37. Wówczas na plac wrócili podstawowi gracze gości i siedemdziesiąt sekund później przewaga łodzian wzrosła do siedemnastu oczek (66:83). I choć końcówka znów należała do miejscowych, ostatecznie Górnik uległ ŁKS-owi 72:84. Piotr Zych (trener ŁKS-u): Kontrolowaliśmy przebieg spotkania choć nie omieszkaliśmy popełnić kilku błędów w drugiej połowie i dlatego wynik nie jest zbyt okazały. O zwycięstwie zadecydowała e dobra obrona w pierwszej połowie oraz skuteczność rzutów za trzy. Także to, że w Górniku był tylko jeden zawodnik na pozycji rozgrywającego. Naciskaliśmy bardzo mocno, żeby dezorganizować grę wałbrzyszan i to się nam udało. Mateusz Nitsche (Górnik): To daje do myślenie, że ta pierwsza kwarta ostatnio jest taka dość niemrawa w naszym wykonaniu. Musimy nad tym popracować. W ogóle mamy problemy z atakiem, do tego jeszcze dochodzą problemy zdrowotne i nie możemy trenować w pełnym składzie cały czas. Ale to nie jest jakieś wyjaśnienie. Myślę, że każdy musi się zastanowić i zapytać siebie czy daje z siebie wszystko, bo musimy poprawić zdecydowanie grę w pierwszej połowie. Mówiąc krótko: ŁKS zrobił swoją robotę, my nie podołaliśmy zadaniu. Bartłomiej Szczepaniak (ŁKS): Mecz pod nasze dyktando. Byliśmy dobrze przygotowani do tego spotkania, wiedzieliśmy, co Górnik gra w obronie i przeciwstawiliśmy się ich zagrywkom przede wszystkim dobrą skutecznością za trzy punkty. Zespół z Wałbrzycha zagęszczał pole gry w trumnie my mieliśmy na obwodzie dużo miejsca i czasu na to żeby oddawać rzuty za trzy, które nam wchodziły i myślę, że to był główny klucz do sukcesu. Jesteśmy lepiej przygotowani i jesteśmy lepszą drużyna niż Górnik, mamy dłuższą ławkę i to zaprocentowało w tym meczu. Marcin Salamonik (ŁKS): Zaczęliśmy bardzo dobrze mocną obroną, do tego wpadło kilka trójek, które już na samym początku ustawiły to spotkanie. Zawsze dobrze rozpoczynamy mecze, więcej problemów mamy w drugiej połowie, a zwłaszcza w trzecich kwartach. W tym meczu też to było widać kiedy z prawie trzydziestu punktów przewagi zrobiło się kilkanaście. Myślę, że powodem było za duże rozluźnienie z naszej strony. Wiadomo, ze ciężko jest utrzymać koncentrację jak się trzy czwarte meczu prowadzi dwudziestoma punktami. Chyba później zlekceważyliśmy Górnika, któremu wpadło parę piłek. Na szczęście nie miało to wpływu na przebieg spotkania. Mimo tej porażki mam nadzieję, że zespół z Wałbrzycha utrzyma się w I lidze. Publikowane na tym serwisie komentarze są tylko i wyłącznie osobistymi opiniami użytkowników.
Serwis nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za ich treść.
Użytkownik jest świadomy, iż w komentarzach nie może znaleźć się treść zabroniona przez prawo. dodaj komentarz | Komentarze:
|
|||||||||||||