Gospodarze Sokołów Znicz Jarosław pokonali po zaciętym meczu Górnika Wałbrzych 87:80 (29:24, 24:20, 11:12, 23:24).
Górnik: Raczyński 22 (3x3), Argrett 14 (8zb.), Waczyński 13 (1x3), Zabłocki 10 (2x3), Glapiński 9 (, Carr 8, Ercegović 4, Bierwagen 0, Józefowicz 0.
Znicz: Reynolds 23 (1x3), Celej 20 (4x3), Miszczuk 11 (1x3), Kukiełka 11, Ecka 9, Hughes 5, Nowak 3, Fortuna 3 (1x3), Mikołajko 2.

Linki do zdjęć z meczu: www.gornikwalbrzych.cba.pl

Od pierwszego gwizdka spotkanie nie układało się po myśli wałbrzyszan. Gospodarze z jednej strony grając cierpliwie w ataku szukali długo pozycji do rzutu, z drugiej zaś przy odrobinie szaleństwa trafiali z dystansu. Dobrze, że w pierwszej piątce Górników wyszedł Maciej Raczyński, bo to głównie dzięki jego dobrej grze po 3 min był remis 9:9, a po chwili 13:13. W tym momencie były gracz Anwilu miał na koncie 9 oczek. Jarosławianie w pierwszej połowie dość łatwo dochodzili do pozycji strzeleckich. Spora jednak w tym zasługa gości, którzy szczególnie w pierwszej ćwiartce grali po prostu źle w obronie. Stąd brały się przewinienia i rzuty wolne, które koszykarze Znicza dość dobrze egzekwowali, a także czyste pozycje na obwodzie. Ponadto biało-niebiescy dość wyraźnie przegrywali walkę na obu tablicach.
W drugiej partii miejscowi cały czas nieznacznie prowadzili. Gdy wałbrzyszanie zbliżali się na niebezpieczny dla rywali dystans, natychmiast sprawy w swoje ręce brał Tomasz Celej. Ten 30-letni niski skrzydłowy czterokrotnie w tym fragmencie gry trafił zza linii 6,25 m, wyprowadzając swój zespół w końcówce drugiej odsłony na wysokie prowadzenie 53:42. Trzecią kwartę od mocnego uderzenie rozpoczął Damien Argrett, który w krótkim czasie zdobył 6 punktów z rzędu. Po celnym rzucie Adama Waczyńskiego w 25 min podopieczni Jerzego Chudeusza przegrywali tylko 59:56. Od tej chwili przez ponad 180 sekund żadnej z drużyn nie udało się zdobyć punktów. W Victorii Górniku pudłowali między innymi Waczyński, Rafał Glapiński, a także dwukrotnie z dystansu Tomasz Zabłocki. Strzelecką niemoc przełamał dopiero Grady Reynolds, który najpierw trafił z akcji, a po chwili wykorzystał dwa rzuty wolne. W 28 min było 63:56 dla Znicza, który ponownie odzyskał kontrolę nad meczem.

Ostatnia kwarta rozpoczęła się ponownie od skutecznego odrabiania strat przez gości, którzy w 35 min po punktach Waczyńskiego i Markusa Carra zbliżyli się do przeciwników na 2 oczka - 70:68. I podobnie jak w trzeciej kwarcie, przyjezdnym nie udało się przełamać gospodarzy wśród których do zdobywania punktów nieoczekiwanie włączył się Marcin Ecka do tej pory pozostający bez celnego rzutu. Polski rozgrywający Znicza dwukrotnie skutecznie wykończył akcję partnerów, za chwilę popisał się przechwytem i jeszcze dołożył dwa punkty z linii rzutów wolnych. Na nieco ponad 2 min przed końcową syreną miejscowi prowadzili 76:68, a wałbrzyszanie próbując szybko dojść rywali zaczęli ich faulować. Gracze Znicza przyzwoicie wykonywali jednak wolne i dowieźli wygraną do końca.
Jeszcze słowo o dwóch nieobecnych w ekipie Victorii Górnika. Przeciwko Zniczowi nie zagrali bowiem Ousmane Barro i Chadd Barnes. W obu przypadkach PZKosz na czas nie otrzymał - odpowiednio z federacji senegalskiej i wenezuelskiej - tak zwanego "listu czystości". Bez tego dokumentu występ obu czarnoskórych koszykarzy w biało-niebieskich barwach był wykluczony.

Źródło: jkksgornik.walbrzych.pl


Goście wygrywali tylko raz, na samym początku, gdy punkty zdobył Maciej Raczyński. Później inicjatywę przejęli gracze Sokołowa Znicza. Na prowadzenie koszykarzom trenera Stanisława Gierczaka pozwoliły wyjść dwa wolne Tomasza Celeja i trójka Marka Miszczuka. W pierwszych minutach dla drużyny z Wałbrzycha trafiał tylko Raczyński, który szybko uzbierał na swoim koncie 9 punktów i w końcowym rozrachunku okazał się najskuteczniejszym zawodnikiem Górnika. – Niestety nie zmienia to faktu, że wracamy do domu z porażką. Zdecydowanie za dużo koszy straciliśmy w pierwszej połowie. Potem zaczęliśmy lepiej bronić, doszliśmy nawet na dwa punkty, ale gospodarze też robili swoje – mówił po końcowej syrenie rozgrywający wałbrzyskiej ekipy. – Powinniśmy wygrać. Spotkanie było ważne, bo ze Zniczem będziemy bić się raczej o utrzymanie. Dlatego w rewanżu zamierzamy odrobić straty z nawiązką – dodał Tomasz Zabłocki, skrzydłowy Górnika.

Rzeczywiście, tylko w dwóch kwartach Sokołów Znicz nawrzucał Górnikowi ponad 50 punktów. – To rzadko się zdarza. Obawialiśmy się tego spotkania. Pamiętajmy, że przygotowania do sezonu zaczynaliśmy w opóźnieniu i tak naprawdę drużyna dopiero się zgrywa – oceniał zadowolony trener Gierczak. Nietęgą minę miał natomiast Jerzy Chudeusz. – Wiadomo było, że Znicz będzie mocno zmotywowany, przecież wraca do ligi po roku nieobecności. Jarosławianie zagrali na dobrej skuteczności. My mieliśmy problemy z ich strefą, nie radziliśmy sobie na deskach. Na dodatek w 20 minut daliśmy się rozstrzelać Celejowi i nie upilnowaliśmy Grady’ego Reynoldsa – wymieniał przyczyny porażki szkoleniowiec gości.

Celej pokazał klasę w drugiej kwarcie po tym jak trójką do remisu po 39 doprowadził Zabłocki. Skrzydłowy Znicza dwukrotnie zaaplikował rywalom po dwie trójki z rzędu i gospodarze wygrywali 53:42, co było ich najwyższym prowadzeniem w tym spotkaniu. – Chcąc pozostać w ekstraklasie na dłużej, takie mecze u siebie musimy wygrywać. W trzeciej części meczu mieliśmy przestój, a Górnik zdobywał punkty po dobitkach i zrobiła się nerwówka. Na szczęście w porę opanowaliśmy sytuację i możemy cieszyć się ze zwycięstwa – komentował Celej. Zaś Amerykanin Grady Reynolds potwierdził, że jest prawdziwym liderem drużyny i zodbył dla niej 23 punkty, zaliczając przy tym 15 zbiórek. – Najważniejsze, że wygraliśmy i dobrze zaczynamy sezon – skwitował.

Nerwowe momenty, o których wspominał Celej pojawiły się dopiero w ostatnich minutach mecz. Po akcji Adama Waczyńskiego Górnik tracił do miejscowych tylko trzy punkty (70:67), a gdy za moment jednego osobistego trafił Markus Carr przewaga jarosławian stopniała do jedynie dwóch. Wówczas sprawy w swoje ręce wziął Marcin Ecka, dla którego był to debiut w najwyższej klasie rozgrywkowej. Najpierw efektownie powstrzymał szarżującego Waczyńskiego, później, dwa razy odważnie poszedł na kosz i Sokołów Znicz znowu odskoczył na dość bezpieczną przewagę, a na koniec wykorzystywał osobiste. – Cieszę, się z tego, że wytrzymaliśmy. W ostatniej kwarcie niepotrzebnie daliśmy gościom trochę nadziei – tłumaczył Ecka

W zespole Górnika zabrakło Ousmane Barro i Chadda Barnesa. W obu przypadkach PZKosz na czas nie otrzymał - odpowiednio z federacji senegalskiej i wenezuelskiej - tak zwanego „listu czystości”. W Sokołowie Zniczu nie grał kontuzjowany Tomasz Przewrocki, a w meczu z kłopotami zmagać musieli się Kamil Nowak (boląca stopa), Tomasz Celej (kontuzja pleców) i Marcin Ecka (uraz palca).

Tomasz Strzębała - plk.pl


1.kolejka:
Energa Czarni Słupsk - PBG Basket Poznań 77:73
PGE Turów Zgorzelec - AZS Koszalin 88:61
Atlas Stal Ostrów Wlkp. - Basco Śląsk Wrocław 84:77
Asseco Prokom Sopot - Bank BPS Basket Kwidzyn 75:60
Kotwica Kołobrzeg - Anwil Włocławek 96:94
Polpharma Starogard Gdański - Polonia Warszawa 95:85

<-- Cofnij