Nowe Wiadomości Wałbrzyskie: Często gramy na 100, a nawet 150 procent naszych możliwości. W grę wkładamy swoje serce. Wielokrotnie pokazaliśmy charakter dzięki czemu odnieśliśmy kilka cennych zwycięstw - tak o grze biało-niebieskich tuz przed końcem sezonu mówi w wywiadzie dla „Wiadomości Wałbrzyskich" Tomasz Zabłocki.

Przedsezonowy plan minimum, czyli utrzymanie się w ekstraklasie, jest już wykonany.
- I bardzo, ale to bardzo się z tego cieszę. Przed rozpoczęciem sezonu naszym głównym celem było utrzymanie w DBE. Jak wiadomo budżet klubu nie jest za wysoki i z takimi pieniędzmi ciężko walczyć o coś więcej. Najważniejsze jest to, że na dwie kolejki przed końcem zapewniliśmy sobie już pozostanie na najwyższym szczeblu rozgrywek i teraz inne zespoły muszą się martwić, a my możemy spać spokojnie. Mam jednak nadzieję, że to nie wpłynie na naszą dalszą grę, że będzie ona wyglądała tak jak do tej pory i że będziemy walczyć o jak najlepsze miejsce.

Jednak wielu było takich, którzy nie dawali wam żadnych szans. Co chciałbyś im teraz powiedzieć?
- Nie rozumiem jak można skreślać jakąś drużynę jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywek Faktycznie dużo było głosów typu, że Górnik i Basket spadną z ekstraklasy. Jak widać, ci którzy tak mówili nie mieli racji. Wydaję mi się, że powinni nas teraz przeprosić, przyznając sie jednocześnie do swojego błędu.

Odejście Krisa Clarksona nie przeszkodziło drużynie w odniesieniu zwycięstwa nad Kwidzynem, a czy jego brak może być widoczny w kolejnych meczach?
- Nie, nie. Kris był typowym zawodnikiem od ataku natomiast w obronie nie dawał drużynie nic. My nie mamy problemów ze zdobywaniem punktów. Widać to było w meczu z Basketem, w którym rzuciliśmy ich blisko100.

Często swoim zachowaniem pobudzasz kibiców do jeszcze głośniejszego dopingu. Robisz to celowo?
- W zeszłym sezonie grałem w Słupsku i tam kibice od początku do samego końca głośno dopingowali. W Wałbrzychu czasami zdarzają się przestoje, chwile ciszy. Często na mecz przychodzą ludzie, którzy chcą tylko popatrzeć. Nie zdają sobie oni sprawy jak ważny, dla nas zawodników, jest głośny doping. Publiczność to naprawdę nasz szósty gracz. Jak cała hala krzyczy to przeciwnik traci pewność siebie, a nam dodaje to skrzydeł.

Są osoby, które twierdzą, że jesteś super strzelcem dystansowym i że to jest twoja jedyna mocna strona.
- Nie zgodzę się z tą opinią. Faktycznie rzuty za trzy to moja domena, ale to nie jedyna umiejętność jaką posiadam. Koszykówka to nie tylko rzuty z dystansu, to przede wszystkim obrona. Gdybym tego nie potrafił to z pewnością trener nie wpuszczałby mnie na parkiet, a wtedy nie miałbym możliwości rzucać.

Górnik Wałbrzych jest postrzegany jako drużyna, która niewielki budżet nadrabia sercem i ogromną wolą walki?
- Tak, muszę się z tym zgodzić. Na boisku dajemy z siebie wszystko. Często gramy na 100, a nawet 150 procent naszych możliwości. W grę wkładamy swoje serce. Wielokrotnie pokazaliśmy charakter dzięki czemu odnieśliśmy kilka cennych zwycięstw. Jesteśmy drużyną, tworzymy kolektyw i nasze wygrane to zasługa całego zespołu, a nie pojedynczych graczy. Wielka w tym zasługa trenera Radosława Czerniaka, któremu przy takim budżecie udało się stworzyć ciekawą drużynę. Pieniądze i nazwiska nie grają. Przykładem może być tutaj, nie grający w tym sezonie za dobrze, Prokom Trefl.

Będąc w Czarnych Słupsk nie dostawałeś od trenera zbyt wielu minut. W Wałbrzychu grasz bardzo dobrze. Czy to nie jest tak, że chcesz coś komuś udowodnić?
- Na pewno nie. Popełniłem błąd podpisując kontrakt z Czarnymi. Miałem możliwości wybrać inną drużynę, jednak uwierzyłem obietnicom i zostałem. Do Górnika ściągnął mnie trener Czerniak, z którym znamy się już od dawna. Wcześniej pracowaliśmy razem i wiedział na co mnie stać. Dał mi szansę, a jak go nie zawiodłem.

Jakie plany na przyszły sezon? Zamierzasz pozostać w Wałbrzychu, czy może będziesz chciał zmienić klub?
- Nie wybiegam tak daleko w przyszłość. Sezon jeszcze się nie skończył. Grajmy spokojnie o jak najlepsze miejsce i nie myślmy o tym co będzie. Po zakończeniu rozgrywek zacznę się zastanawiać co dalej.

Rozmawiał Robert Włochal

<-- Cofnij