Newsy
NWW: Ratujmy naszą Calineczkę!/ 2008-08-19 21:37:20 / Marcin Durczak /
Nowe Wiadomości Wałbrzyskie: Życie malutkiej Julii Jabłonowskiej wciąż stawiane jest w stan zagrożenia. Calineczka, najmniejsze dziecko, jakie urodziło się w Polsce i przeżyło, jest mało odporna na wirusy i często choruje. Jej rodziców nie stać na drogi lek wzmacniający odporność dziecka na działanie wirusa SR, który wywołuje zapalenie płuc. Potrzeba 30 tysięcy złotych. Pomóżmy je zebrać wałbrzyskim wolontariuszom! Jedna dawka Synagisu - leku, który pomoże uratować Julię - to wydatek rzędu 5 tys. zł. Lek nie jest na liście refundowanych, więc cały koszt kuracji spada na rodziców dziewczynki. - Żeby był skuteczny, trzeba podać minimum trzy dawki. A w przypadku Julki, nawet sześć - mówi Sylwia Jabłonowska, mama dziewczynki. Cud z Wałbrzycha Julka jest wyjątkowa. Nie tylko dlatego, że kiedy się urodziła, była niewiele większa od męskiej dłoni. I nie dlatego, że lekarze nie dawali jej dużych szans na przeżycie. Calineczka jest niecodziennym dowodem heroicznej walki i siły. Choć mało kto - oprócz jej rodziców - w to wierzył, dziewczynka dożyła szczęśliwie roku. Ma teraz 13 miesięcy i 4700 gramów wagi. To, że widzi i słyszy lekarze określają jako prawdziwy cud. Pani Sylwia, mama kruszynki, nie może się nacieszyć tym, że Julka zaczyna gaworzyć. Malutka wciąż jednak przebywa w szpitalu. - Julka jest słaba, a każda taka infekcja osłabia ją jeszcze bardziej. Dlatego tak bardzo zależy nam na podawaniu jej Synagisu. Wówczas nasza córeczka zamiast walczyć z chorobą, mogłaby spożytkować swoje siły na to, by rosnąć i rozwijać się - przyznaje Sylwia Jabłonowska. Fachowcy przyznają, że właśnie dla takich dzieci lek powinien być za darmo. Według profesor Ewy Helwich, krajowego konsultanta ds. neonatologii, przypadek Calineczki pokazuje sytuację wielu wcześniaków w Polsce. Maluszki w szpitalu są pod ciągłym nadzorem i przyjmują leki. Jednak gdy go opuszczają, automatycznie są narażone na infekcje. Synagis pomaga im przeżyć i się rozwijać. Dlatego zdaniem prof. Helwich, powinny otrzymywać go za darmo. Jednak walka o to, by trafił na listę leków refundowanych, jak dotąd jest bezskuteczna. Nie tylko dla Julki Tylko dwa państwa w Europie, oprócz Polski, nie refundują tego specyfiku - to Estonia i Ukraina. Na świecie jest jeszcze Australia. I to też był koronny argument dla rządowej agencji, która Synagisu nie chce umieścić na liście leków refundowanych. Nawet po apelach prof. Elżbiety Gajewskiej, jako pierwsza 10 lat temu rozpoczęła podawanie leku wcześniakom, czy obecnej minister zdrowia Ewy Kopacz. Walkę o lek dla Calineczki podjęły wspólnie wszystkie wałbrzyskie redakcje. W każdej z nich w poniedziałek, 25 sierpnia stanie puszka, do której będzie można wrzucać pieniądze na lek dla najmniejszego dziecka w Polsce. Tego dnia na ulice Wałbrzycha wyjdą też wolontariusze, którzy wśród mieszkańców miasta i turystów zbierać będą datki. Wszyscy chętni mogą wspomóc dziewczynkę już dziś, przekazując dowolną sumę pieniędzy na niżej podane konto (patrz ramka). Zależy nam nie tylko na tym, aby Julka otrzymała szczepionkę, ale także inne potrzebujące wcześniaki. Dlatego będziemy namawiać także parlamentarzystów z naszego regionu, by wsparli starania rodziców Calineczki o wpisanie Synagisu na listę leków refundowanych. Magdalena Sośnicka-Dzwonek dzwonek@nww.pl Pomóż Julce Już dziś możesz pomoc rodzicom małej Julii w walce o jej zdrowie i życie. Wystarczy nawet drobna wpłata na konto, na którym gromadzone są pieniądze na zakup synagisu. BANK PKO BP 73 1020 5138 0000 9102 0059 0133 CARITAS DIECEZJI ŚWIDNICKIEJ Plac Jana Pawła II 1 58-100 Świdnica z dopiskiem CALINECZKA Nikt nie wierzył, że się jej uda Kiedy się urodziła, dziewczynka miała wielkość dłoni. Ważyła zaledwie 384 gramy i nikt nie wierzył, że przetrwa noc. - To ewenement w skali kraju. W całej swojej karierze nie spotkałam się z tak małym noworodkiem, który miałby szanse przeżyć - przyznaje Ewa Helwich, krajowy konsultant ds. neonatologii. Julka urodziła się w 22 tygodniu ciąży (około piątego miesiąca), miała wtedy nieco ponad 20 centymetrów. Przez pierwsze kilka miesięcy życia cały czas leżała w inkubatorze i była pod ciągłym nadzorem specjalistów. Kiedy się urodziła, właściwie nie miała żadnego wykształconego narządu. W 22 tygodniu ciąży dziecko nie jest w stanie wykonać samo żadnych czynności. We wszystkim muszą pomagać aparatury. Dziewczynka była więc podłączona do respiratora, który za nią oddychał, pomp infuzyjnych, przez które podawane były płyny. W inkubatorze utrzymywano też temperaturę 32 stopni, bo malutka Julka sama nie byłaby w stanie takiej utrzymać. Publikowane na tym serwisie komentarze są tylko i wyłącznie osobistymi opiniami użytkowników.
Serwis nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za ich treść.
Użytkownik jest świadomy, iż w komentarzach nie może znaleźć się treść zabroniona przez prawo. dodaj komentarz | Komentarze:
|
|||||||||||||||